Pokaż więcej opcji Schowaj więcej opcji

Orlando Gibbons – recital akademicki w wykonaniu Aleksandra Mocka | 9.10.2025


Katedra Muzyki Dawnej zaprasza na recital akademicki Orlando Gibbons, który na muselaarze wykona Aleksander Mocek.

 

***

U schyłku 1612 lub na początku 1613 roku, za panowania króla Jakuba I Stuarta, wydano słynną Parthenię – kolekcję zawierającą dwadzieścia jeden kompozycji trzech przedstawicieli szkoły wirginalistów. Tytułowa Parthenia – podobnie jak angielskie słowo Maidenhead podane przez londyńskiego wydawcę jako „wyjaśnienie” – to termin nieco enigmatyczny, ale i sugestywny. Musiał unosić brwi już wtedy. Z jednej strony jest jednoznaczny – i wręcz biologiczny, ale z drugiej strony wpisuje się w specyficzne dwuznaczności, które szczególnie kochano w dopiero co minionej epoce elżbietańskiej (to wtedy przecież tryumfowała na scenach pikantna metaforyka języka Szekspira!). Otóż na pewno nawiązuje do dziewictwa, ale moglibyśmy go chyba też – przy odrobinie dobrej woli – tłumaczyć jako „dziewiczą podróż”. Skąd tak nietypowy, pogrywający z wyobraźnią tytuł?

Wytłumaczenie, jak się zdaje, było trojakie. Po pierwsze, łatwo przychodziły gry słowne z nazwą instrumentu, „wirginałem”, więc łacińskiemu virgo przeciwstawiono grecki odpowiednik – parthenos, podkreślając skojarzenia i zarazem całą kolekcję czyniąc dosłownie księgą „panieństwa” lub „dziewictwa”. Po drugie – na ziemi angielskiej nigdy dotąd nie wydano drukiem utworów na instrumenty klawiszowe, dotąd konsumowano je tylko z rękopisów, teraz wkraczano więc na terytoria dotąd nieodkryte, dosłownie „dziewicze”. Po trzecie, nadarzyła się okazja szczególna, mianowicie zbiór zadedykowano mającym się wkrótce pobrać narzeczonym – królewnie Elżbiecie Stuart i palatynowi reńskiemu Fryderykowi V, później zwanemu Zimowym Królem. Po szczególnie ekstrawaganckich (nawet jak na standardy XVII wieku) ceremoniach ślubnych, obejmujących inscenizowane na Tamizie bitwy morskie, fajerwerki, turnieje rycerskie i popisy menażerii, królewna Elżbieta miała za kilka miesięcy wyruszyć z Fryderykiem w podróż na kontynent. Parthenię można więc czytać w kategoriach przedślubnego podarku dla jedynej córki króla Jakuba, mającej wkrótce zakończyć swój stan panieński i zostać elektorową Palatynatu Reńskiego. W przedmowie wydawca zaznacza, że symboliczną rolę w zbiorze odgrywają litery – oraz dźwięki – „E” i „F”, inicjały imion narzeczonych. Zwłaszcza Gibbons, najmłodszy z trójki autorów i zarazem członek „pożegnalnej świty” Elżbiety podczas jej podróży do Europy, uwypuklił te dwa dźwięki w opracowaniu utworu The Queen’s Command.

Zaszczytu umieszczenia swoich utworów w „dziewiczej kolekcji” dostąpiło, jak powiedzieliśmy, trzech wirginalistów, urodzonych w latach 40., 60. i 80. XVI wieku, kolejno: William Byrd, John Bull oraz Orlando Gibbons. Recital z utworami Byrda na muselaarze miałem już okazję zagrać jesienią 2023, Bull nastąpi w 2028, w 2025 roku czas na Gibbonsa; to kolejne czterechsetlecia śmierci – ponieważ kompozytorzy ci, choć urodzeni w różnych dekadach, umarli na przestrzeni ledwo kilku lat, „czarnej dekady” dla muzyki angielskiej. Nie chcąc nadmiernie uprzedzać faktów, będą jeszcze w latach dwudziestych inne rocznice wirginałowe godne wieczoru ze stosowną antologią – ale o tym w swoim czasie.

Tymczasem przypadek Gibbonsa stanowi ciekawy paradoks kompozytora… szczęśliwego, którego życie, choć niedługie, wydaje się nieprzerwanym pasmem sukcesów. Zachwycano się jego młodym awansem do londyńskiej elity muzycznej, zarówno dworskiej, jak i eklezjalnej (choć różnica ta w postreformacyjnym czasie oczywiście ulegała stopniowemu zatarciu). Arystokraci odnotowywali w listach i memuarach, gdy mieli okazję słuchać jego gry, w relacjach zaś stosując – znów ta poetyka epoki elżbietańskiej – różne metafory „palca” i „ręki”, tym samym wyraźnie akcentując, że gra Gibbonsa była zjawiskowa. Dla nas takie opisy „wirtuozerii” stanowią element muzycznej codzienności, jesteśmy przecież wychowani na krytyce muzycznej i recenzjach, ale na początku XVII wieku była to zupełna nowość. Dopiero odkrywano, że można skupiać się na wykonaniu, nie samym utworze, oraz na postaci wykonawcy – swoistego celebryty swoich czasów. Jednak nie tylko jako wykonawca Gibbons słynął: jego kompozycje również rozchwytywano, o czym świadczy wyjątkowo wielka liczba zachowanych odpisów.

Fenomen Gibbonsa blednie natomiast w jednym aspekcie, mianowicie – w porównaniu z cokolwiek awanturniczymi biografiami jego przyjaciół zrzeszonych wokół Chapel Royal i dworu królewskiego. Wirginaliści en masse wiecznie wikłali się w skandale obyczajowe, religijne oraz polityczne, tymczasem Gibbons najwyraźniej nie uczestniczył w żadnych awanturach, nikomu nie podpadł… i tylko raz, jak się zdaje, próbowano go zamordować. Podejrzewa się, że wskutek tej właśnie napaści i odniesionych wówczas obrażeń, choć na pewien czas utajonych, zmarł zagadkowo w wieku 41 lat, wkrótce po śmierci króla Jakuba, którego pogrzeb w Opactwie Westminsterskim zdążył dopiero co uświetnić swoją grą. Pech chciał, że skandalistą stał się Gibbons dopiero z chwilą śmierci. Następca tronu, król Karol, nakazał nawet sekcję zwłok nadwornego wirginalisty, z którym przypuszczalnie pozostawał w pewnym stopniu przyjaznej zażyłości.

Dzisiejszy recital prezentuje właściwie większość zachowanej spuścizny Gibbonsa, od kilkutaktowych przygrywek po wirtuozowskie wielkie formy, oczywiście w moim subiektywnym doborze i z obiektywną kalkulacją, które z wirginałowych kompozycji mogą w ogóle zabrzmieć… na wirginale tym konkretnym – czyli muselaarze. Spośród utworów Gibbonsa szczególną uwagę zwracają zarówno wielkie fantazje (oznaczone numerami 8, 12, 9), jak i monumentalne opracowania prostych popularnych melodii – „tunes”: The Woods so Wild oraz Peascod Time. Te melodie znane były wszystkim mieszkańcom ówczesnego królestwa, niezależnie od stanu i kasty – od przeciętnego zjadacza chleba po samego monarchę; Woods so Wild, tak się składa, miała nawet być ulubioną melodią Henryka VIII. Podkładano pod nie coraz to nowe teksty, często zupełnie do siebie nieprzystające – od religijnych poprzez fantastyczne aż po polityczne. Ta praktyka, tzw. broadside ballad, stanowiła narzędzie budowania wspólnej kulturowej tożsamości, „wspólnej znajomości tekstów”, ale i… propagandy. W żaden inny sposób dwór nie mógł przekazać swojej narracji wszystkim mieszkańcom, zwłaszcza niepiśmiennym, równie pokojowo i skutecznie, jak poprzez rozesłanie minstreli, by uczyli nowej ballady do starej melodii! Wystarczyło przecież tu i ówdzie, do opowieści o wyprawie lub spotkaniu z istotami nadprzyrodzonymi, dodać fragment o „dobrym królu” lub „niegodnym jego poprzedniku”. Warto zatem pamiętać, że tak jak dźwięk muselaara przenosi nas w aurę brzmieniową wczesnego XVII wieku, tak nasza wyobraźnia powinna w broadside ballads i utworach programowych popłynąć ku wyprawom do niebezpiecznych lasów – woods so wild, leśnym elfom i nimfom – całemu ówczesnemu imaginarium, nieszczęśliwym miłościom (Peascod Time zwłaszcza słynęła z ballad o panieńskich nieszczęściach…) i wszystkim zwrotom akcji podczas Wojny Dwóch Róż. To obrazy, które nieodłącznie towarzyszyły utworom wirginałowym.

Aleksander Mocek

 

czwartek 9 października 2025, 19:00
Aula „Florianka”
ul. Sereno Fenn’a 15

Orlando Gibbons (1583–1625)

in la
4 Prelude
in re
5 Fantasia / A short Preludiū of 4 parts
3 Prelude / A Fancy / A short Voluntary
15 Pavan / Allmaine
22 Galliard
in sol
16 Pavan
in do
27 The Italian Ground / Almaygne Mr. Johnson
28 The Queen’s Command
in re
8 Fantasia / A Fancy
33 Alman
in fa
29 The Woods so Wild / Wander ye woods
in sol
36 Alman: The King’s Jewel
37 Alman
31 Whoop, do me no harm good man
in la
12 Fantasia / Fantazia of foure parts
18 Pavan: Lord Salisbury / The Lord of Salisbury his Pavin
19 Galliard: Lord Salisbury / Galiardo
in re
38 French Coranto
39 Coranto
in la
43 Mask: The Fairest Nymph / The fairest Nymphes the Valleys of Mountains ever bred &c.
in sol
9 Fantasia
30 Peascod Time | The Hunt’s Up

Aleksander Mocek muselaar


Wstęp wolny.